Wstęp
Widmo sztuki.
Bez zębów,
Sprzedajna.
Symbol luksusu.
Bo była,
Ma być.
Wyścigi do chwały,
w kategoriach:
Artyści,
Ludzie sztuki,
Profesjonaliści.
Pokonajcie otwartą przestrzeń muzeum!
Rozpuśćcie myśli.
Niech lecą w pierwsze rzędy.
Bo ten czas
Nie dla głupich.
Prawdy się nie wymyśli a nie ma jej.
Może jest
Gdzie nikt nie dotarł,
Albo
Gdzie zostawił śmieci.
Bo nie tutaj.
Więc rzućmy pozłacane obelgi i wymieńmy pocałunki
Na dobranoc,
Niech lecą w pierwsze rzędy.
Bo ten czas,
Nie jest dla głupich.
Blues dla Janusza Duckiego.
Wróciłem skądś do siebie,
Jak kukułka co śpi w gnieździe
I nie pamięta rozkoszy.
W telewizji giną ludzie,
Krew wolno płynie, spływa na podłogę,
Pogoda jest zła.
W reklamie miłość
I mózg się ściska,
W oczach łzy.
Nie mogę być ludzki,
Jak kukułka co śpi w gnieździe
I nie pamięta rozkoszy.
W telewizji giną ludzie.
Jak zmienię kanał, to w kanale,
Jakiś polityk cicho łka,
A w ręce trzyma
Kawał szkła.
W fotelu siedzę skulony,
Jak kukułka, co śpi w gnieździe
I nie pamięta rozkoszy.
W telewizji giną ludzie,
Kuchnia śmierdzi,
W brzuchu przewraca się kolacja,
Zaleję ją falami,
Słodkiej herbaty.
Wróciłem skądś do siebie,
Jak kukułka, co śpi w gnieździe
I nie pamięta rozkoszy.
Biorę pigułę
I padam z tymi,
Tymi wszystkimi,
Którzy w serialach
Zaprawdę,
Życie oddali,
Za prawdę,
Siedzę przy piwie
Za prawdę.
Jak kukułka, co śpi w gnieździe
I nie pamięta rozkoszy.
W domu 01093
Kiedy się kogoś nie kocha,
wszystko jest w nim złe,
Wtedy szuka się miłości,
Bo nie można być z obcym
człowiekiem.
Obcych ludzi nie czeka rozstanie,
Oni są osobno;
Płeć ich dzieli, a nie łączy.
Codziennie
Ich dzieci uczą się samotności,
Skazane na dożywocie
w drugim pokoleniu.
Ich dom jest tak rozległy,
jakby go nie było.
Biegają po nim myszy,
rzeczy gromadzą się w stosy,
przekładane z miejsca na miejsce
jak myśli.
Buntuje się żołądek
Coś nas pcha
Żeby upaść na kolana
przed sobą.
Kiedy się kocha siebie,
nie można kochać innych.
Kiedy się myśli o sobie
myśli błądzą w moim mózgu.
Kiedy rozwijam swoją osobowość
nikt jej ze mną nie dzieli.
Gnoza rozkwita w moim sercu,
a kościół staje się dworcową poczekalnią.
Poczucie krzywdy rodzi nienawiść.
Bo.
Kiedy się kogoś nie kocha,
wszystko jest w nim złe,
i zmęczenie, i radość, i sen.
Wtedy szuka się miłości,
bo nie można być z obcym
człowiekiem.
Jesień/Zima.
Schody po schodach
Mgłą zasnute
Suche gałęzie mokre wilgocią
Niebo na ziemi
Prószyński śnieg.
Sztuka
Sztuka to praca która nie popłaca Sztuka to spacer po drugim piwie
Albo to płaca która jest jak praca Który w krysztale ćmi się leniwie
A na jej polu gniazda oporu To Serpentyna wije się w trawie
Wybuch miłości wygrany w kości I uczestniczy w naszej zabawie
Przesłuchanie
...
Niczego nie tworzę.
Rzeczywistość tworzy mnie.
Z niej pokraczność tego tańca.
...
To takie smutne.
Przybite na ścianach obrazy
Czekają na zakup albo na splunięcie.
"Muzea więzieniami sztuki".
Galerie aresztami.
...
Malarz osobno. Bez nich sam.
Trzyma poręcze
Pociągu bez kół.
Co krok kontrola. Wpadł czy nie.
Czy ma pieniądze z dawnych lat?
...
A ja, jak paw w godowym stroju rozwijam ogon.
Gdzie i dla kogo chcę.
Tańczę.
Rozchylają się obrazy. Nie wiszą-
Trzymane są w objęciach.
...
Sen o motylu.
W szczelinie bycia.
Chodzi o to, że jesteś artystą
Chlapiąc nogami jak wodołaz
Między stertami codzienności.
Czasem przeleci mewa
Zwiastun z Nieba.
Słony wiatr wydyma ci policzki
Rozwiewa poły,
Zapach drewna.
Idziesz sam i ten powiew
To jest wszystko.
Kapitan Grant
omiatam spojrzeniem krajobraz
oczy zgrzytają i zatrzymują się
wyjmują z tła fenomeny,
postacie,
węzły w krajobrazie
wchodzę w nie, a czasami
rozpływają się jak wyspy na morzu.
Chcę poznać je w sobie,
czy są oddechem ziemi.
ruch ciała
jelit melodią rucha
ramieniem otacza
prześcieradła rozpaczy
Varia`t
Jadą samochody
z wywieszonymi językami.
mózg się trzepoce
w klatce
jak ptak.
przyrodzie z czasem
odrastają zęby.
a tęcza (cyt.)
w środę się kończy.
Raj globalny * działania lokalne
Strzelam ze skarpy z łuku,
Strzała leci na wskroś,
a jednak jest nieruchoma.
Dlaczego rozlewa się w płaszczyznę,
Nad ziemią, na wysokości skarpy?
Serce
Miej serce
I bij
W serce.
W języku polskim uwidacznia się zatem wyraźnie diateza czasowników być i mieć, spinająca
ich semantykę w powoływania do istnienia lub w kasacji jakiegoś bytu.
(Dulewiczowa, Leksykalno-semantyczny status być - byt' w korelacji z mieć).
Krajobrazy
Dusza krajobrazu drzemie w człowieku,
który na niego spogląda.
Duch ma mnie
Duch otwiera się,
Żeby nas połknąć
Mimochodem.
Psy do sarny biegnące
Tratują krzewy.
Wiatr przynosi szelesty
Skulonym.
Zbliża się wojna dusz:
Opadająca w lęku,
Odpychana rękoma,
Wywąchana przez powieki.
Tylko spędzeni przed życiem
Nie boją się niczego.
Nawet tego,
Że zmęczony Bóg,
Może świat,
Złożyć w kostkę.
Zwinięte liście
Na zniszczonej przez lodowiec drodze
Leżał motyl
Okryty pogrzebowym ceremoniałem.
Jak dziecko ave satan piszące w kościele,
Jak stary z modlitewnikiem
Poplamionym winem,
Sen miałem dziwny,
Roślinny.
Liście w nim mnie otaczały,
A rodzinne panie między nimi stały.
Na kanapie,
W wysokiej trawie,
Siedziała mama
I śmiejąc się głośno telefon
Ze snu odebrała.
Choć babcia już wstała
Wygłosić toast do żony.
Kolęda
Płomienie świec
Rozbłysły dziś
Na niebie,
I cały świat
Otworzy sny
Dla Ciebie.
Gdy koszem Nil
Mojżesza słał
Wśród ludzi,
Nie wiedział, że
Do drogi lud
Obudzi.
Królowie trzej,
Na gwiazdy głos
Ruszyli,
Bo chmury zła
Anieli z dróg
Spłoszyli.
Ssaki i ptaki
O wszystkim już
Wiedziały,
A tylko źli
Radosny czas
Przespali.
Rodzi się dziś
Gwiazdeczki syn
Kochany,
Spragniony nas,
Choć jeszcze nam
Nie znany.
Gdy przyjdzie czas
Znów gwiazda się
Zaświeci,
I śladem niej
Pójdziemy tam
Jak dzieci.
TAJEMNICE OGRODÓW
Ekologia o kulturze
Nie rozdrapujemy ziemi, żeby z niej jadło wyrwać,
Rozdrapujemy ziemię, żeby w nią jadło wrzucić,
Kieruje nami Nadzieja,
Córka Mądrości.
Cementowe zbocza ulic
Podziemne rzeki gówna
Rosa wczorajszych oddechów
Mewy i skalne gołębie.
Wspomnienie jaskiń, w których
rodziło się człowieczeństwo;
Rozmawiając palcami z wszami
w dymie i w stłoczeniu.
Stworzeni na wzór Boga
Chcemy mu dorównać, w wysiłku
Tworzenia Świata,
w sześć dni.
Na świat wyszliśmy
rozrywając łono
I zostawiamy
przeszłość przeszłości.
Jeśli przyssiesz się mocno,
Spłynie po tobie złoty deszcz.
Szczury, prusaki, pluskwy,
Mrówki faraona, świerszcze,
Grzyby na ścianach, chwasty.
Uczmy się od nich życia
w odbitych od betonu
promieniach.
Żona Lota obejrzała
telewizję
i skamieniała.
Komponujemy światopoglądowo
W funkcjonalnej kuchni za nisko,
Żeby się powiesić.
Wyskocz przez okno, żeby umrzeć,
Ze strachu przed przestrzenią.
Przyroda jako "tajny radca" sztuki i kultury
Emmanuel Kant oglądał gwiazdy
W Królewskiej pustce Kaliningradu
Myślał o Nietzschem
przyszłego stulecia.
w kulturze jesteśmy ludźmi
w sztuce całym ciałem.
Ciało rozpada się
I Zmartwychwstaje.
Tajemnicze miejsca
Wszystko płynie.
Jeżeli mówimy wszystko,
to mówmy to.
Archetyp jest pod świadomością.
Archetyp jest pod ziemią.
Bo z ziemi wyszliśmy.
I wrócimy tam.
Zniszczona tradycja
Uczestniczyliśmy w Wielkim Eksperymencie.
My.
Jego materia.
Łżąc
Oplatamy krajobraz
Językiem
Opluwamy własne oczy.
Tajemnice drzew
Zerwę z drzew jabłko wiadomości i pójdę gdzieś,
bo tu już byłem
Czy park jest dziełem sztuki?
Nikt nie buduje piaskownicy na pustyni
nie zakłada ogrodów w raju
ani bidetów w oceanie.
Tajniki polityki
Sztuka to nadbudowa na grzbiecie obywatela,
Trzyma niewidzialne lejce,
którymi prowadzi po drodze czasu.
My,
Wierni Scjentystycznego Kościoła
Wyznajemy Swoją Prawdę
zawartą w tym,
czym się zajmujemy.
Tajemnice wypoczynku
leżę pod słońcem,
czuję jak zwierzę,
mrużę oczy,
dobrze.
Wycieka wycieczka -
lody
po trawie biegają oczy:
wiewiórka, woda, marmur, głóg.
500 lat odrodzenia
(od Michała Anioła Buonarottiego)
Anioł o sztuce mówił, przynoszonej z nieba
Urzędnik coś o opium z nieba rozdawanym. Listy od Boga ocenzurowano
My wiemy, że do nieba, trzeba zwiać daleko, A w sprawie sztuki okólnik wydano.
Jak Miłosz, Mrożek, Vincenz, Gombrowicz, Opałka,
Lub schować się głęboko i zatrzeć swe ślady,
Jak Górecki, czy Herbert, Szymborska, Brzozowski.
Lutosławski pytany, skąd jest nielubiany,
Powiedział, że jak sądzi, zawyża im poziom,
Sięgając wprost do nieba, ponad papierami.
Jeżeli naukowo ocenimy sztukę:
Współcześnie obecną, najnowszą, jutrzejszą,
To rodzi się z tej gleby, gdzie forsa mocniejsza Więc myślmy globalnie,
Bo gdzie mocne pieniądze, tam sztuka też mocna: Kradnijmy lokalnie.
Atlantycka, japońska, oraz ewugowska.
Gdzie pieniądz jest fałszywy i sztuka fałszywa:
Sowiecka i ludowa, wschodnia, bananowa.
Pieniądz, to czysta wartość i nadaje wartość. Bóg stwarza problemy,
Czy moc jego wartości dosięga do nieba? Stypendiów nie daje.
Czy kreator niebiański, gdy wymyśla sztuki,
I wkłada ich zadatki wybranym do duszy.
Śledzi style, kierunki, czy wytycza trendy,
Zna się na polityce, fantach i pieniądzach Czy Ład Nieba na ziemi
Rozmawia językami, jest tytułowany Trąci bałaganem?
Jest tak profesjonalny oraz wygadany Zetnijmy trawniki,
Jak urzędnik, lub krytyk, co z budżetu pije Ogłośmy wyniki!
Urządza ład artystom, rozdaje tytuły
Ma władzę, satysfakcję i ze sztuki żyje.
Bo jak światło dla roślin, sztuka z nieba spada
Miast słonecznego, boskie światło zjada,
I jak do nieba sięgające drzewo
Przez czas zwalone, roztarte na miazgę
Myślą badaczy, adeptów nauki Nad wyraz silne
Po przetrawieniu w programach oświaty Są procesy gnilne.
Znacząc swe ślady na szkolnych zeszytach
Utworzy glebę dla wzrostu kultury,
Wyrastającej na rozkładzie sztuki.
Trawa pod drzewem zostanie skoszona
I w telewizji sprawnie przetrawiona.
Przed naszym brzuchem jej brzuch ustawiony
W którym samotnie coraz mocniej płynie
Krew nasza w rytmie falą nadsyłanym Wirtualny świat wiruje,
Psychodelicznie ostro pulsowanym. Nas za głowę obejmuje.
Bo tak jak sarna w zbożu biegająca
Jest przez człowieka w gulaszu zjadana,
Bywa kultura nam w konsumpcji dana.
Możemy wszystkie jabłka zjadać,
O legendarnym wężu gadać,
Słać satelity rakietami
I karmić ludzi z nich falami. Sztuka się karmi kryzysami,
Wznosić globalną wioskę Babel Jak głodny człowiek kotletami.
Ponad boskimi zakazami,
Bo wielu mędrków zapomina,
Że w Boskim niebie, niebo ludzi
Wzruszenie ramion tylko budzi.
Niech z nieba manną pokarm serca,
Na urodzonych na kamieniu,
Spadnie. A ich otwarte
Oczy i skrzydła rozpostarte
Niech śledzą życie współczujące. Bogu się opierali,
Nie kuśmy ich obietnicami. Krzyż kamienny dostali.
Nie obciążajmy żądaniami.
Dusze swobodne i dziecinne
Zostawmy im, by były silne.