Tak wyglądały użyte do performance obrazki. Ostatni tekst został wzięty z dokumentu Soboru Watykańskiego: O słusznej autonomii rzeczy ziemskich

Pierwszy performance zrobiłem  27 kwietnia 2007 roku w ramach Klubu Performance w Galerii XXI, w Warszawie, na finisażu wystawy Jana Piekarczyka: Stan Ducha w Świetle Dziennym. Nazywał się: Wilk Tasmański na Elizejskich Polach i był wykonany do obrazu o tym samym tytule. Była to prosta inscenizacja na żywca tego co na obrazie. Wyłem przy tym przekonywująco. Kolejny zrobiłem w Skokach na sympozjum: Tym razem był wykonany do dwóch obrazów i miał pokazać przestrzeń przebiegającą od jednego do drugiego obrazu. Było to trudniejsze, więc uzupełniłem obrazy krótkimi wierszami które osadzały całość w kontekście. Mam zamiar w początku października rozwinąć performance o trzeci obraz, co uczyni przestrzeń pomiędzy obrazami realną przestrzenią.

To figurowało jako "Boskie stworzenie", instalacja w Galerii "Na emporach" w kościele św. Tomasza na Ursynowie. Wystawa nazywała się "Święci Pańscy" i była zorganizowana przez Jurka Derkacza. To jest zdjęcie jego zdjęcie do katalogu

Tym razem miałem już trzy obrazy, a nawet sześć, bo teksty umieściłem na obrazach towarzyszących, żeby być bardziej niezależny od sytuacji a właściwie od kontekstów, bo był to Międzynarodowy Festiwal Performance W Kontekście Sztuki/Różnice 2007, który się odbył w niedzielę 7.10.07, w Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Przestrzeń pomiędzy obrazami, którą miałem przepełznąć jako wilk tasmański miała pokazać drogę twórczej męki, która prowadzi od jednego do drugiego i trzeciego obrazu. Lejtmotywem tej drogi był oczywiście wilk tasmański i zagłada gatunku. Festiwal Performance był dużym wydarzeniem i obawiałem się, że nie sprostam, więc na wszelki wypadek tylko stękałem i zachowywałem się po europejsku. Teksty ze względu na to, że festiwal był międzynarodowy, były dwujęzyczne.
30 listopada zrobiłem trochę inny performans o nazwie: "Botox". Nawiązywał do nadawaniu/wspomaganiu urody przy pomocy jadu kiełbasianego. Paraliżuje on powierzchowne mięśnie skóry i wygładza zmarszczki. Postanowiłem poprawić sobie urodę przy pomocy malarstwa. Namalowałem na twarzy pejzaż i posadziłem (powiesiłem) białe orchidee. Trochę to trwało, bo zapomniałem podstawki pod lusterko i miałem kłopoty z wiązaniem nitek na łodyżkach. Zdjęcia Jacka Denaka (te cieplejsze) i Janka piekarczyka (te chłodniejsze).