◄ powrót / return

 

ANDROMEDA - OPERA . DOMOWA OPERA

  

Osoby

Gorgona - martwa, Andromeda - żywa,

ni to żywe, ni martwe - Jej Piersi, Skała, Czas, Ocean, Powietrze. Także Księżyc, Płacz, Spojrzenie które zabija.

Półżywy Perseusz. Pegaz i Potwór - rzeczy nie stworzone

 

Spodka sen letniej nocy

tu kontynuuję

z Wami

 

Początek

  

Księżyc:

Powiem to,

co zobaczę

z własnego oblicza,

bo odbijam światło

W księżycowe noce.

Tańcząc

na szczytach fal i skał,

na piersiach

Andromedy.

 

Piersi Andromedy

Niech księżyc tańczy ładnie,

to może ze mnie spadnie.

 

 Andromeda:

Wciąż od nowa

do skały

Przykuwają mnie grzechy

tych,

co oglądają

niemieckie programy,

gdzie potwory morza

robią to,

co robią.

Tak tęsknię

do ich szczęk.

Niechaj zaczną

Niechaj zaczerwienią

Niechaj zaczerwią

mną morską pianę.

Niechaj brzuch i płuca

moje

opłucze morska woda.

Niechaj samotne dłonie

moje

wiszą na skale

w łańcuchach.

 

Skała:

Czuję, jak we mnie

rdzewieją łańcuchy twoje

i uderzają boki moje.

To nie pieszczoty

twoich wyrwanych

stóp i dłoni.

 

Ocean:

Z potem i moczem

spływa we mnie

strach Andromedy.

Chociaż wielki,

to jestem.

Chociaż  delikatny,

to czuję.

Mimo strachu wszystkich ryb

uciekających we mnie

przed śmiercią.

 

Potwór:

Ja, z płynów zrodzony

potwór morski.

Ja piłem muł

podwodnych rzek.

Raje chwytałem za ogony

i obgryzałem.

Ja  rogami narwala

wydłubywałem

perły z zębów.

Ja, Potworny.

Ja, Wytworny.

Ja, Wygnany.

Ja Dziewice ze skał

wyjadam

jak glony.

Ja Mogę być omytą

z potworności

skałą.

gównem,

wodą,

powietrzem.

Byle nie człowiekiem.

 

 Powietrze:

Tylko ja

wiem wszędzie i wszystko.

Trzepocę płaczem

w płucach Andromedy.

I wzbudzam wiatr przed nami

wszystkimi tymi

działającymi.

 

Płacz:

Powietrze mnie obudziło w tobie.

Spłynę rozpaczą po tobie

 

i rozpłynę się.

 

Gorgona:

Piękną dziewicą uderzona,

Piękność we mnie

się zamknęła.

Chronią ją węże

w mych włosach

i moich oczu

spojrzenie.

Chociaż zabita,

otwarte mam oczy.

Moje twarde spojrzenie

nie spojrzy na syna,

bo skamienieje on w locie

i spadnie na ziemię.

Spojrzenie:

Tańczę w otwartych oczach

za kratami rzęs

Gorgony.

Chcę być na wolności,

Żeby zabić w was

cokolwiek .

 

Pegaz:

Urodziła mnie brutalność

i dosiada moje ciało

zabójca matki.

Jej głowa w worku

gniecie moje skrzydło.

Jej wzrok martwe umartwia

i ożywia żywe.

Albo odwrotnie.

Moje kopyta bezczelnie

wiszą w powietrzu.

Mogą was zanieść tam,

gdzie wszystkie muzy

głodnymi oczami

obierają z błota

jeden  samotny kartofel.

 

Czas:

Nadchodzę,

Jesteśmy.

Godzina wojny,

wojna

i żołnierze.

Złapię wasze gardło,

przyszpilę do nieba,

jak Coca colę,

albo Heinekena.

Więc wyjmij jej głowę

ranny Perseuszu.

Za zaszłość!

Za wyszłość!

Za przeszłość!

Za przyszłość!

 

Perseusz:

Mam wszystko w ręku,

bo słucham poleceń.

Nigdy nie dodałem

do słowa

półsłowa.

Nic, to nie ona,

nie krzyczy pode mną

Z miłości,

Z nienawiści,

Z bólu.

Celnie rzucam dyskiem,

kiedy los

kieruje moją ręką.

Teraz czas

zawiązuje węzeł

mojej szyi na węzeł.

 

Księżyc

Wciąż wschodzę i zachodzę.

Moje skamieniałe światło

spada jak grad

w waszą ciemność.

 

 Gorgona:

Jak każda zabita

otwarte mam oczy.

Śmierć w zębach została

i na was spogląda.

Powietrze, Ocean i Czas.

Bądźcie przenikliwi.

Leć moje spojrzenie!

Niechaj Potwór z tobą

kamienieje!

Niechaj Skała z tobą

potwornieje!

 

Spojrzenie:

Lecę jak laserowe działo

żeby zabijać

Z szybkością światła.

Jest we mnie wężowy

i trupi jad Gorgony.

Jestem mordercą

i wszystkich was

w sercu moim

pomieszczę.

 

Skała:

Ożyłam za sprawą martwego spojrzenia

pośladków Andromedy.

Teraz wyrwę

z siebie łańcuchy

i będę szła chodząc

i szła chodząc,

aż zejdę na piasek.

 

 Potwór:

Skamieniałem,

bo działałem, bo wiedziałem.

Dam boki swe małżom,

a okrętom brzeg.

Faluj po mnie

Oceanie.

To niewiele

chwil zostanie.

 

Gorgona:

Achtung! Uwaga!

Wnimanje! Wnimanje!

Perseuszu, Andromedo

macie wyrok obozowy

zawieszenia w niebie.

Wieczność Dożywocia

Rozpalania.

W sobie gwiazd.

 

Andromeda:

Więc

przybij na gwiazdach

moich starych.

Tych, co mnie przybili

tu,

na tej skale.

Oni są starzy, o obwisłej twarzy.

Dla nich wieczność,

to codzienność:

od godzin, od dni, od lat.

 

Gorgona:

Pegazie!

Masz moje piękno

i moją potworność.

Hulaj między nimi

do utraty tchu.

Tratuj swoją duszę,

Białymi skrzydłami

na  pienistą pianę.

 

Andromeda:

Perseuszu!

 

Perseusz:

Andromedo!

Koleżanko!

 

Andromeda:

Mój kolego!

 

Księżyc:

Teraz świecę prosto

w twarz potwora.

Niechaj rykoszetem odbija światło

księżycowej nocy.

Lekkie rannym rankiem,

z promieniami słońca

ulatujące.

 

Koniec

 

Didaskalia ekstra

Muzyka szamańsko-rytmiczna, improwizowana 4 - 7 uderzeń na sekundę.

Śpiew tak jak należy .

A Oni nie zgrani i bez prób. Każde przedstawienie inne.

Można dodać od siebie, zmieniać, skracać, płakać, wchodzić i wychodzić.

 

Niech płynie rzeka słów

od głów do głów

(do nóg)

jak Bug.

 

 

POWRÓT